Na południe! Czyli majówka w objęciach Mare Nostrum

Rzymianie nazywali je „Mare Nostrum” (nasze morze), Grecy morzem między lądami, a Turcy morzem białym. Mnogość nazw Morza Śródziemnego odpowiada różnorodności powstałych nad jego wodami kultur, których dzieje zachwycają i ciekawią po dziś dzień, przyciągając rzeszę turystów i podróżnych spragnionych słońca i cichych szeptów historii.
Dla wszystkich tych, którzy zamierzają z plecakiem na plecach lub walizką na kółkach wyruszyć ku Śródziemnomorzu, przygotowałam listę pomysłów na spędzenie weekendu majowego w wybranych krajach Morza Śródziemnego: Chorwacji, Hiszpanii, Turcji, Grecji, we Włoszech i na Malcie. Kopalnia wiedzy i pomysłów, jaką znajdziecie poniżej powstała dzięki wsparciu zamieszkujących te kraje znajomych blogerek i blogerowi, który zna Maltę jak własną kieszeń – poprosiłam ich o polecenie miejsc, które warto odwiedzić w ich krajach podczas majówki. Gotowi? Ruszamy!

CHORWACJA, czyli „mały kraj na wielkie wakacje”

Ewelina z bloga Polako:
 
Chorwacja, pomimo swoich małych rozmiarów skrywa w sobie wiele piękna i wspaniałych miejsc uwielbianych przez rzesze turystów z różnych stron świata. Dokładnie pamiętam, kiedy to ja przyjechałam do Chorwacji po raz pierwszy i od razu zakochałam się w tym kraju po same uszy. Pokochałam malowniczy i jakże czysty Adriatyk, zasmakowałam się w chorwackiej kuchni, polubiłam tutejszą społeczność i ich niezwykłą gościnność oraz nie mogłam napatrzeć się na te wszystkie bajeczne krajobrazy. Od tamtego pamiętnego wyjazdu minęło już kilka dobrych lat, a ja wciąż nie mogę rozstać się z Chorwacją. Na tyle utknęła mi w głowie, że teraz sama stałam się jej mieszkanką i dumnie polecam ją na wakacje czytelnikom swojego bloga Polako.
Żeby poczuć klimat i piękno Chorwacji, warto przyjechać tutaj nie tylko w szczycie sezonu, ale podczas jesieni czy wiosny. Najbliższą okazją jest chociażby weekend majowy. To idealny czas na podróże, zwiedzanie, odpoczynek i… na odwiedzenie Chorwacji. Znajduje się tam wiele ciekawych miejsc, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Jednak z myślą o majówce, wybrałam dla Was trzy miasta położone w niewielkiej odległości od siebie, które można zwiedzić mając do dyspozycji tylko kilka dni. Oto one:
 
1. Split
Jedno z największych miast w Chorwacji. Nazywane jest stolicą Dalmacji wiecznie młodym miastem. To tutaj znajduje się piękny pałac cesarza Dioklecjana (wpisany jest na światową listę UNESCO), wybudowany w latach 295 – 305, który zapoczątkował powstanie całego miasta Split. Pałac, lub też jak nazywają go niektórzy, rezydencja Dioklecjana jest główną atrakcją miasta. To budynek najczęściej odwiedzany i fotografowany w tym regionie. Poza pałacem i wieloma innymi zabytkami, dużym powodzeniem cieszy się promenada (Spliska riva), wzdłuż której porastają piękne palmy i kolorowe kwiaty. Promenada przepełniona jest małymi kawiarenkami, które o każdej porze dni i nocy tętnią życiem i zapraszają na pyszny, czarny trunek.
Split, zdjęcie: Ewelina z polako.eu
2. Trogir
Będąc w Dalmacji, koniecznie trzeba zobaczyć Trogir, miasto z zachwycającą Starówką, która także wpisana jest na listę UNESCO. Cała Starówka położona jest na małej wyspie łączącej się mostem z kolejną wyspą o nazwie Čiovo. Trogir słynie z ciekawej architektury budynków, zabytkowych kamienic i wąskich uliczek. Niepowtarzalny klimat miastu dodaje nadmorska promenada na końcu której wznosi się Twierdza Kamerlengo. Trogir skrywa w sobie wiele interesujących zabytków, pałaców i kościołów. Szczególną uwagę przyciąga wysoka dzwonnica katedry św. Wawrzyńca, w której mieści się najpiękniejsza w całym Trogirze miejska loggia.
Trogir, zdjęcie: Ewelina z polako.eu
Trogir, zdjęcie: Ewelina z polako.eu
3. Primošten
Małe, urokliwe miasteczko w sam raz dla osób uciekających od zgiełku i hałasu. Nie znajdziecie w nim wystawnych restauracji, centrów handlowych, czy nocnych atrakcji. W zamian tego poczujecie prawdziwy klimat Dalmacji. Wypijecie kawę w domowych kawiarniach, przespacerujecie wąskimi, kamiennymi alejkami, obejrzycie stare dalmatyńskie domy. Sercem Primoštenu jest kościół św. Jerzego, wznoszący się w najwyższym punkcie miasteczka. Stąd też rozpościera się piękny widok na całą okolicę.”
Primosten, zdjęcie: Ewelina z polako.eu
Primosten, zdjęcie: Ewelina z polako.eu
Możliwości do spędzenia majówki w Chorwacji jest naprawdę wiele, a miejsc do odwiedzenia jeszcze więcej. Każdy region tego kraju oferuje niezapomniane wrażenia i przeżycia. Bez względu na to czy zaplanujemy swój pobyt na lądzie czy na jednej z bajecznych wysp, możemy mieć pewność, że będziemy mieli co wspominać!
Jeśli tak jak Ewelina pokochaliście Chorwację i chcielibyście dowiedzieć się więcej na temat ciekawych szlaków w podróży po tym pięknym kraju, śledźcie bloga Eweliny na Facebooku i Instagramie 🙂

GRECJA, czyli cieszmy się słońcem w zwolnionym tempie

Joanna z bloga Kolory Krety:
 
„Jeśli zima was wymęczyła i czujecie, że trzeba dobrze naładować baterie zasłużoną majówką, to powiem: należy Kretę na poważnie wziąć pod uwagę. Najważniejszym atutem to oczywiście fakt, że jest to destynacja z kategorii „kierunek słońce”. Nawet jeśli tegoroczna majówka będzie trwała przysłowiowe trzy dni, to w ich trakcie na pewno zdążycie nacieszyć się słońcem, wygrzać na plaży swoje ciała i złapać pierwszą tegoroczną opaleniznę. Na tym plusy majowej Krety się bynajmniej nie kończą! Dopisuję do nich kolejne: optymalne temperatury, bujna zieleń, brak tłoku oraz o połowę niższe ceny. Myślę, że już sprawdzacie ceny lotów dostępnych na największą grecką wyspę, a piątą na Morzu Śródziemnym, nie na darmo nazywaną przez Greków Megalonisos (Wielka Wyspa).
W kierunku słońca
W maju słońca nie braknie. Tym różni się ten miesiąc od kwietnia, kiedy pogoda płata jeszcze od czasu do czasu figle i między dniami pogodnymi pojawiają się na krócej lub dłużej chmury, a nawet może popadać przez kilka godzin deszcz. Choć majowe promienie będą dla nas łaskawe (średnia temperatura powietrza w dzień 24 C), nie zapominajmy, że wieczory i noce wciąż są rześkie (bawełniany sweterek lub cienka kurtka muszą znaleźć miejsce w walizce). Uff, klimatyzacji nie trzeba będzie włączać, ale lekkie filtry UV na dzień są już wskazane. Kreta to przecież samo południe Europy i statystyki mówią, że przez 300 dni roku panuje tu słońce!
Relaks na wybrzeżu, zdjęcie: Joanna z bloga Kolory Krety
Kameralna atmosfera
Gdziekolwiek pojedziemy, nie będziemy mieli uczucia osaczenia przez innych turystów. Nawet plaże największych kurortów będą wciąż luźne, a parasoli z leżakami starczy dla wszystkich. Maj to najlepsza okazja, aby odwiedzić miejsca zalewane w najwyższym sezonie przez tłumy przyjezdnych. Koniecznie wybierzcie się do pałacu minojskiego w Knossos, historycznego emblematu Krety. W lipcu i sierpniu traci on swój urok właśnie przez gigantyczne kolejki i męczącą ciżbę zwiedzających, która uniemożliwia zrobienia jednej fotki bez obcej postaci w tle. Na dodatek panujący wtedy upał nie pozwala delektować się zwiedzaniem. Zazwyczaj już po godzinie każdy ma ochotę jak najszybciej zejść z otwartego terenu archeologicznego, pomimo że często czuje się jeszcze wielki niedosyt zwiedzania tego miejsca.
Pałac w Knossos, zdjęcie: Joanna z bloga Kolory Krety
Podobnie jest z najdłuższym kanionem Europy, 17-kilometrowym Wąwozem Samaria, leżącym na terenie parku narodowego o tej samej nazwie. W maju nikt nie będzie wam deptał po piętach. Łagodna pogoda sprawi, że wylejecie o wiele mniej potu niż w czasie trekkingu przy letnich, 35-stopniowych upałach. Kto nie ma ochoty, ani siły na pokonanie tak długiego dystansu, proszę pamiętać, że cała Kreta usiana jest większymi i mniejszymi wąwozami. Godnymi polecenia ze względu na walory krajobrazowe i przyrodnicze, a jednocześnie łatwymi do przejścia, są np.: Wąwóz Imbros, Wąwóz Świętej Ireny (Agia Eirini), czy Świętego Antoniego (Agios Antonios).
Koniecznie wpadnijcie do Matala, plaży na południu wyspy z fantastycznymi skalnymi grotami, w której mieszkali w latach 70-tych hippisi, lub do Seitan Limania (Portów Szatana), malowniczego mini-fiordu na Półwyspie Akrotirii, znajdującego się dosłownie rzut beretem od lotniska im. Daskalogiannisa w Chanii.
Seitan Limania, zdjęcie: Joanna z bloga Kolory Krety
W objęciach zieleni
Kreta kojarzy się większości odwiedzających z morzem, upałami i marsowym krajobrazem. Wiecznie zielone drzewa oliwne i spalona słońcem ruda skała, niczym nieprzypominająca naszej polskiej ziemi. Tu niespodzianka. Będąc w maju na Megalonisi, nie oprzecie się wrażeniu, że znaleźliście się w rajskim ogrodzie. Pierwszy dzień maja to dzień kwiatów, gdy wszyscy zaplatają wianki zawieszane na szczęście na drzwiach domostw i lokali. Podobnie obrazy czekają na was w wiejskich i miejskich ogródkach. Nacieszycie oczy barwną paletą, a zmysł węchu, zapachem kwiatów pomarańczy oraz jaśminu, przyprawiających o zawrót głowy. Zamknięte we flakonie pierwszych ciepłych dni przełomu wiosny i lata, na długo zostaną one w waszej pamięci i nie raz będziecie chcieli do nich wrócić. W czerwcu zieleń znika, podobnie jak ostatnie czapy śniegu na prawie 2.500 metrowych szczytach górskich.

Welcome! Witajcie!
W maju doprawdy czeka się na turystów. Wygłodniali hotelarze, restauratorzy i właściciele sklepików przebierają nogami na widok każdego potencjalnego klienta. Wiadomo przez zimę nie było dopływu gotówki, a zobowiązania finansowe gonią niemiłosiernie. Choć większość hoteli i lokali otwieranych jest w drugiej połowie kwietnia, można powiedzieć, że turystyka rozpoczyna się tak na poważnie z początkiem maja, by osiągnąć swój punkt kulminacyjny od połowy czerwca do połowy września.
Pierwszych turystów się rozpieszcza. Można poświęcić im więcej uwagi i czasu. Uraczyć ich prawdziwym przyjacielskim uśmiechem. Zabawić pogawędką, którą wkrótce zastąpi tylko grzecznościowa wymiana powitań. W pełnym sezonie nie liczcie na to. Toż to istna walka z czasem i kamuflowanie pośpiechu: wszyscy pracują wtedy na pełnych obrotach, często więcej niż 12 godzin dziennie i choć obsługa może wydawać się zrelaksowana, na zapleczu panuje jeden wielki kołowrót! W maju na pewno znajdziecie wolne miejsce w swojej ulubionej kawiarni czy tawernie, a zamówienie nie będzie realizowane w przysłowiowym tempie „siga-siga” (z gr. powoli-powoli).
Leniwe biesiadowanie, zdjęcie: Joanna z bloga Kolory Krety
Z cięższym portfelem
Majówka ma nas odprężyć, ale nie zrujnować. I tu znów strzał w dziesiątkę! Ceny w tym miesiącu to statystycznie połowa wydatków w pełnym sezonie. Mowa oczywiście o zakwaterowaniu i wynajmie samochodu. Wycieczki fakultatywne lokalnych biur podróży również są ciut tańsze. Na jedzeniu nie zaoszczędzicie, gdyż obowiązują te same ceny. Natomiast łatwiej niż w pełnym sezonie wytargujecie kilka euro na zakup pamiątek i na pewne usługi (sporty wodne, fishspa, manicure itp.) Zakup przelotu radzę nie zostawiać na ostatnia chwilę (połączenia od kwietnia do Chania liniami lotniczymi Ryanairz Warszawy, Wrocławia, Krakowa, Katowic oraz greckimi liniami Aegean z Warszawy), choć można próbować skorzystać z oferty „last minute”.
Szybka decyzja i w maju – po dwóch i pół godziny lotu – możecie znaleźć się w innym świecie. Tu słońce przygrzewa tak jak w Polsce za dwa miesiące; na targowisku można zakupić już pierwsze melony i brzoskwinie; w powietrzu pachnie latem i wakacjami. Czas zamówić frappe z lodem lub dobrze schłodzone piwo Mythos i leniwie delektować się nimi… bez czekania, tłoku i zgiełku. Taka Kreta jest w maju!
Jeśli jesteście ciekawi innych odcieni kolorów Krety śledźcie na bieżąco bloga Joanny na jej fanpage i nacieszcie oczy kreteńskimi widokami na jej Instagramie TUTAJ.
Kreta w maju, zdjęcie: Joanna z bloga Kolory Krety

HISZPANIA, czyli majówka w rytmach Fiesty del Dia de la Cruz

Dorota z bloga Kropla Arganu:
 
„Mieszkam w Hiszpanii w Andaluzji i prowadzę bloga Kropla Arganu. Wraz z całą rodziną cieszymy się, bo nadchodzi jeden z najprzyjemniejszych i najweselszych okresów w roku – majówka! 
Dlatego zapraszam Cię do Granady – miasta, w którym mieszkam. To nie tylko Alhambra do której bilet w tym czasie jest trudno kupić. Jeśli lubisz gorący klimat flamenco, sewiliany, śpiewu, dźwięków gitary, kolorowych dekoracji, wina, piwa, tapas czyli jednym słowem „fiesty” to możesz na to liczyć. Trzeciego maja odbywa się tutaj tradycyjna impreza Fiesta del Dia de la Cruz zwana też „Las Cruces”. Przygotowania do niej rozpoczynają się kilka dni wcześniej więc wpadając do Granady np. tylko na 1 maja, możesz poczuć jej klimat: zawiera w sobie mieszankę tradycji pogańskich i chrześcijańskich. Co roku przyjeżdża na nią tysiące ludzi z całej Hiszpanii.
W różnych zakątkach miasta, na ulicach, placach, w ogrodach i patio budynków wystawiają bogato i fantazyjnie udekorowane ołtarze. Ich centralnym punktem jest wielki krzyż zrobiony z czerwonych goździków lub róż. Choć może być zrobiony z innych przedmiotów. Fantazja nie zna granic. Wokół krzyża zebrane są inne tradycyjne przedmioty, garnki, chusty, cała hiszpańska i cygańska cepelia.
Krzyż z kwiatów, zdjęcie: Dorota z bloga Kropla Arganu
Natomiast wokół ołtarzy trwa zabawa: ludzie tańczą, śpiewają, jedzą i piją. Kobiety, dziewczynki i starsze panie ubierają stroje flamenco, wtykają róże we włosy. Zewsząd gra muzyka i jest bardzo wesoło.
Tradycja ta sięga XVII w. Pierwszy krzyż postawiono w 1625 r. w jednej z dzielnic i był wykonany z alabastru. Wszyscy mieszkańcy dzielnicy śpiewali i tańczyli wokół niego. Później stare dzielnice Granady czyli Albayzin i Realejo przejęły ten zwyczaj. Natomiast dzieci zaczęły tworzyć swoje mniejsze ołtarze z różnych możliwych przedmiotów. Najbardziej charakterystycznym i dziwnym przedmiotem z dekoracji ołtarzy jest zielone jabłko, w które wbite są nożyczki. Pamiętam jak od razu zwrócił moją uwagę i zadziwił. Postanowiłam dowiedzieć się co on znaczy. Ma on chronić ołtarz przed słowem „ale” (po hiszpańsku „pero”) a konkretnie… przed krytyką, której słowa zazwyczaj konstruktywnie brzmią: „Ładny jest ten ołtarz, fajnie zrobiony krzyż, ALE…”
Nożyczki w jabłku, zdjęcie: Dorota z bloga Kropla Arganu
Ołtarz, zdjęcie: Dorota z bloga Kropla Arganu
Swoje ołtarze stawiają różne osoby, instytucje, organizacje takie jak stowarzyszenia mieszkańców dzielnic, kościoły, wspólnoty, szkoły, firmy, partie polityczne, a także rada miasta. Rywalizują ze sobą o to, który ołtarz jest najładniejszy i przyciągnie najwięcej obserwatorów. Zwycięzca dostaje nagrodę od miasta. W tym roku ma w całej Granadzie zostać wystawionych 89 ołtarzy. Podczas „Las Cruces” spodziewaj się tłumów w centrum miasta, ludzi pijących duże ilości alkoholu w wystawionych specjalnie barach pod gołym niebem i przede wszystkim spotkania z prawdziwymi andaluzyjskimi tradycjami – dekoracją, kuchnią, muzyką i strojami. Mimo tłumów, warto się przejść ulicami, szlakiem wystawionych ołtarzy i podziwiać je jak dzieła w galerii, fotografować i samemu ocenić, który jest najładniejszy.”
Blog Doroty to prawdziwa Hiszpania i Maroko (tak!) w pigułce. Żeby być na bieżąco zaglądajcie też na fanpage Kropli Arganu oraz na Instagram Doroty.

MALTA, czyli wyspa fortyfikacji i kościołów

Paweł z bloga Moja Malta:
 
Maj to chyba jeden z najlepszych momentów na odwiedzenie Malty. Woda w morzu jest już na tyle ciepła, że spokojnie można się kąpać, a temperatura powietrza nadal nie tak wysoka by zniechęcać do spacerów w ciągu dnia.
Miłośnicy historii znajdą tu m.in. jedne z najstarszych budowli na świecie, czyli neolityczne świątynie wybudowane przez zamieszkującą niegdyś wyspy tajemniczą cywilizację. Wśród nich, na pewno warte uwagi są, położone nieco na uboczu, Ħaġar Qim i Mnajdra oraz podziemne sanktuarium, czyli Hypogeum Ħal-Saflieni w Paoli.  Zachwycą ich także wybudowane przez Kawalerów Maltańskich liczne fortyfikacje i kościoły. Jednym z najznakomitszych przykładów baroku jakim jest konkatedra św. Jana w Valletcie. A jeśli zmęczą nas już tłumy turystów można wybrać się do niepozornej Doliny miodu by zobaczyć, chyba najpiękniej położony na wyspie, kościółek św Pawła pustelnika„.
Starożytna świątynia, zdjęcie: Paweł z bloga Moja Malta
kościół św. Pawła pustelnika, zdjęcie: Paweł z bloga Moja Malta
Dużo więcej ciekawych informacji na temat Malty możecie znaleźć na blogu Pawła (ogromna dawka informacji o Malcie w jednym miejscu!) oraz na jego fanpage TUTAJ.

TURCJA, czyli po turecku z grecką nutą – morze i mitologia

Ola z bloga What to see in Turkey:
 
Altınoluk to mała miejscowość turystyczna, do której wybierają się zazwyczaj wyłącznie Turcy. Nie warto jednak się tym przejmować, bo jest to nie tylko urocze i spokojne nadmorskie letnisko, ale przede wszystkim świetna baza wypadowa na wycieczki z nutą mitologii w tle. W samym miasteczku warto zwiedzić przede wszystkim jego najstarszą część, gdzie znajdują się między innymi zabytkowe greckie domy. Około 3 kilometry od miasteczka znajduje się stanowisko archeologiczne starożytnego Antandros. Jest co prawda malutkie, ale przynajmniej nie mijamy w trakcie zwiedzania setki innych turystów – spokojnie możemy robić zdjęcia i powoli oglądać wszystkie elementy wystawy. Na miejscu zawsze czuwa też jedna z osób zajmująca się wykopaliskami na tym terenie. Oprócz namawiania nas na kupno pamiątkowej koszulki, z pewnością zajmie się opowiadaniem historii greckiego Antandros i badań archeologicznych na tym terenie.
Z Altınoluku warto wybrać się również do Parku Narodowego Kazdağı, żeby zobaczyć przepiękne wodospady! Park Narodowy obejmuje część gór o nazwie Kazdağaları, czyli, w wolnym tłumaczeniu, Gęsich GórW mitologii greckiej występują jako góra Ida, która właśnie jest jednym ze szczytów Kazdağaları. Sam Park Narodowy obejmuje prawie dwadzieścia dwa hektary. Na tym terenie rośnie kilkadziesiąt gatunków roślin występujących wyłącznie w Turcji! Do przyjechania w te tereny skłaniają jednak przede wszystkim piękne wodospady: Hasan Boğuldu (Hasan utonął) i Sütüven.
Park Narodowy, zdjęcie: Ola z whattoseeinturkey.com
Jeszcze innym miejscem, które warto odwiedzić w okolicy (około 13 km od Altınoluku) jest Ołtarz Zeusa i kamienna wioska Adatepe. U podnóża wzniesienia, na którym znajduje się boski ołtarz mieści się mała wioska, która cała zbudowana jest z kamieni. Obecnie praktycznie nikt w niej nie mieszka i ożywia się tylko w okresie wzmożonego ruchu turystycznego. Niemniej jest to niezwykle urocze miejsce i z pewnością warto się po niej przejść. Warto też spróbować miejscowych, ziołowych lodów!
Moją ostatnią propozycją jest wejście na Zeus Altarı. Co prawda ołtarza już tutaj nie odnajdziemy, choć niektórzy przewodnicy wskazują miejsca, gdzie prawdopodobnie się znajdował, ale za to jest niesamowity widok! Dla niego z pewnością warto wejść na sam szczyt!”
Zachęcam także do odwiedzenia profilu Oli na Instagramie Oli i śledzenia nowinek z Turcji na bieżąco na fanpage jej bloga!

WŁOCHY, czyli tam, gdzie prowadzą wszystkie drogi 🙂

O pomysłach na weekend majowy we Włoszech pisałam już TUTAJ. Wśród proponowanych szlaków znajdziecie te prowadzące w stronę słonecznych włoskich wysp, tropem artystów i poetów, nie zabraknie propozycji idealnych dla miłośników aktywnego wypoczynku oraz miejsc, w których przyjemnie spędzicie czas na łonie natury.
To oczywiście tylko krótka lista miejsc, które warto odwiedzić w krajach Morza Śródziemnego, ale niech wpis ten będzie pewnego rodzaju zachętą, podróżniczym aperitifem, który zainspiruje Was do odkrywania ich kawałek po kawałku i … krok po kroku 🙂  Do zobaczenia w drodze!
Arbuz w Mijas (Hiszpania)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *