Mijas – biała wioska

„Do Mijas, na 13”, mówię, a kobieta odsyła mnie do drugiego okienka. Idę więc, a tam pan pośpiesza nas: „Już 13! Es tarde!”. Wiemy, wiemy. Ślizgamy się po śliskiej posadzce, pędząc w kierunku stanowiska nr 15, które oczywiście zastajemy puste. Możliwe żeby już odjechał? Niemożliwe. Czekamy więc. Po 10 minutach podjeżdża autobus, przewoźnik się nie zgadza, ale przecież godzina też nie. Stajemy więc w kolejce, ale zerkam czujnie na bilety osób przed nami, które zupełnie nie przypominają naszego, mającego raczej formę paragonu za nieokreślony zakup. Już prawie nadchodzi nasza kolej, gdy o 13.20 na stanowisko 14 nadjeżdża kolejny autobus. Z boku widnieje logo przewoźnika, który miał zawieźć nas do Mijas. Włączam czujność, wciąż jednak stojąc w kolejce do autobusu przy naszym, teoretycznie właściwym, stanowisku. A jednak! Osoby przy 14 wyciągają podobne do naszych paragony. Stukam K. w ramię. „Zapytam”, odpowiada, wyskakując z kolejki i drepta do sprawdzającego bilety kierowcy. Tamten, mruga, chrząka, mruczy i w końcu kiwa głową, mówiąc, że nasz autobus to ten, który właśnie nadjechał.

Wniosek nasuwa się sam, a Hiszpanie, w swoim południowym stylu, w rzeczywistości tak niewiele różnią się od Włochów: jeśli autobus ma odjechać o godzinie 13 ze stanowiska nr 15, to najprawdopodobniej odjedzie o godzinie 13.30 ze stanowiska nr 14 🙂

Plaza Virgen de la Peña w Mijas
Plaza Virgen de la Peña

Tłoczno robi się na Plaza Virgen de la Peña, w pobliżu którego wychodzimy podążając po zdobionych, szerokich schodach. Mijas cieszy oczy białym kolorem fasad domów i restauracji, w które wplecione są niebieskie elementy i ciekawe, eleganckie ceramiczne wykończenia. Mimo, że miasto nie jest oblężone przez wycieczki, przed sklepami z pamiątkami oraz w restauracjach gromadzą się indywidualni turyści. Wszystkie uliczki miasta zdobione są rozwieszonymi kwiatami w niebieskich doniczkach, które jak drogowskazy prowadzą nas po cichych i spokojnych zakątkach, ukazując ukryte ogrody, zadbane zaułki i tarasy widokowe.

O hulajnodze i pomponach

„Pożyczam ci tę deskorolkę. Ale nie na zawsze!”, mówi chłopiec do kolegi. Tamten przytakuje, choć już jakby nie do końca słuchając. Chwilę później znikają za rogiem, a my kontynuujemy naszą wspinaczkę pod górę pustą, kwiecistą ulicą. Chwile później wpadamy na dziewczynki ciągnące się za włosy i jeżdżące na mechanicznej hulajnodze, której stojąca w drzwiach ubrana na czarno starsza pani przygląda się ze strachem i obawą. Życie toczy się niezmiennie, my wydajemy się zupełnie niewidzialne dla miejscowych, mimo wszystko przyzwyczajonych do widoku ciekawskich przyjezdnych.

Uliczki w Mijas

Mijas

Panoramę andaluzyjskiego wybrzeża można podziwiać z daleka za darmo w punkcie widokowym Mirador del Compas, lub za opłatą z bliska przez wielką lornetkę umieszczoną przy końcu tarasu. Z oddali słychać smutne porykiwania przywiązanych do małych bryczek osłów. Zwierzęta, przystrojone kolorowymi pomponami, markotnie stoją w cieniu przy długiej ulicy w oczekiwaniu na turystów, którzy na szczęście nie nadchodzą. Przypominają mi się osły na Zakynthos, które przywiązane do drzewa z tabliczką „foto 5 euro” miały to samo, smutne spojrzenie. Nieopodal,  wabi nas zapach kawy i przyjemny szum drzew, który gdy tylko się do nich zbliżamy przeobraża się w szaleńczy, nieustający śpiew cykad.

O mocy i potrzebie

Z dziada pradziada wiadomo było, że świątynie nie powinny powstawać w miejscach przypadkowych. I ci, którzy budowali sanktuarium Virgen de la Peña w Mijas, też z pewnością zdawali sobie z tego sprawę. Sanktuarium znajduje się w małej kamiennej grocie, przyjemnie wewnątrz ozdobionej. Mały ołtarzyk sprawia przytulne wrażenie, ukaja i niemalże zaprasza, aby przysiąść na moment na długich ustawionych przed nim ławkach. Z umieszczonych na ziemi głośników wydobywa się nienachlana melodia śpiewów gregoriańskich, które dodatkowo sprawiają, że miejsce to zapada w pamięć, przebywa się w nim z potrzeby, a wychodzi pogodniejszym. Obok ław, w małej wnęce w kamiennych ścianach znajduje się szklana szkatułka, do której można wrzucić napisaną intencję. K. wyciąga chusteczkę i długopis. Długo się nie zastanawiamy.

Mijas – sanktuarium Virgen de la Peña 

Informacje praktyczne i ciekawostki:

– jeśli marzycie o odkryciu innej strony Andaluzji i szlaków mało uczęszczanych i jednocześnie lubicie zgubić się w uroczych uliczkach malowniczych miejscowości, to tak, warto wybrać się do Mijas, nazywanego także Pueblo Blanco, czyli białą wioską od koloru tamtejszych domów,

– Mijas to miasto położone w regionie Andaluzja w południowej Hiszpanii, do którego można dojechać autobusem z Malagi (bilet kosztuje 2,30 euro) lub Torremolinos (1,65 euro) albo po prostu samochodem. Link do strony, gdzie znajdziecie informacje o datach i godzinach odjazdów: https://www.avanzabus.com/web/archivos/base/File/Horarios/Portillo/Horario-de-autobuses-de-Mijas.pdf

– Sanktuarium Virgen de la Peña zostało wykute w skale w roku 1548 na cześć patronki miasta,

– w Mijas znajduje się także arena byków, otwarta w lecie od godziny 10 do 22 (w niedziele od 10 do 18), zimą natomiast od 10 do 19. Bilet wstępu kosztuje 4 euro,

– warte odwiedzenia jest także Muzeum Miniatur, w którym podziwiać można 360 miniatur, w tym chociażby Ostatnią wieczerzę Leonarda da Vinci przedstawioną na ziarnku ryżu (!). Link tutaj: http://www.mijas.es/portal/es/museos/museo-de-miniaturas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *