Włoskie smaczki III

 

Drugi człowiek to skarbnica wiedzy. Zwłaszcza, gdy spotyka się dwoje ludzi z dwóch różnych krajów, środowisk,  mówiący w innych językach i śmiejący się z tego samego żartu w zupełnie innym momencie jego opowiadania. Dziś we włoskich smaczkach podumamy nad polsko-włoskimi relacjami, nad tym, co nas łączy (i dzieli) i co tak naprawdę na swój temat myślimy.

Rzecz o herbacie

„- Co robisz?
– Piję zieloną herbatę.
– Dlaczego? Źle się czujesz?”

To, że Włochy są krajem kawy nie jest już żadną tajemnicą, a wiadomo, że tam gdzie króluje tenże napój, wszystkie inne schodzą na drugi plan.  Herbatę we Włoszech pija się raczej w przypadku przeziębienia, choroby lub ogólnie złego samopoczucia, rzadziej dla samej przyjemności. Masz gorączkę? Napij się herbaty. Boli cię gardło? Weź syrop, tabletki, pastylki i… napij się herbaty. Napój ten jest odpowiedzią na wszelkie dolegliwości, które gdy mijają wraca z powrotem w zapomniany róg jednej z rzadko otwieranych szafek kuchennych.

„- Chcesz herbaty?
– Tak.
– Jakiej?
– Jak to jakiej?”

Jaka to herbata ratuje nas przed przeziębieniem? Najzwyklejsza czarna. Gdy wchodzi się do polskiego sklepu , półka z herbatami ciągnie się bez końca. We Włoszech kilka opakowań czarnej i rumiankowej (czasem też miętowej!) zajmuje niewielkie wolne miejsce między kawą a kakaem.  W związku z tym, że pijam głównie herbaty liściaste, a nie w torebkach, boczna kieszeń mojej walizki wypełniona jest zawsze wszelkiego rodzaju ziółkami („Herbata z pokrzywy? Boże chyba oszalałaś!”).

A co, gdy mamy ochotę napić się tego ciepłego napoju zimą na mieście? Na szczęście są bary oferujące nam   już nie tylko English breakfast tea, ale i inne owocowe i smakowe.  I tak ukontentowani parującym, ciepłym znaleziskiem, wdychamy aromat wanilii i spoglądamy na trzęsących się z zimna rosłych panów medytujących nad dwoma kroplami aromatycznego espresso.

źródło: pixabay.com

Rzecz o stereotypach

„- Z Włochem to chyba nie na serio, co?

– Dlaczego?

– Bo Włosi to podrywacze i kłamczuchy, wiesz.

– Aha. A ilu poznałaś?

– W sumie to żadnego.”

„Słyszałem, że ponoć Włosi postrzegani są za granicą jako prawdziwi latin lover co mają po kilka kobiet naraz”, mówi mój rozmówca, Włoch rzecz jasna, wypinając dumnie pierś i przyjmując pozę samca alfa.  Ja natomiast zastanawiam się dlaczego im to pochlebia (na temat Włocha-Casanovy pisałam już tutaj).
Jednym z pierwszych stereotypów na temat Włochów z jakim się spotkałam był ten przedstawiający ich jako typowych maminsynków. Ich związek z matką i ( jeśli mają) siostrą jest niezaprzeczalny i wcale nie muszą mieszkać z rodzicami do późnego wieku i uciekać od samodzielności, aby szanować najważniejszą kobietę w ich życiu.  Mama ma w sercu Włocha specjalne miejsce i ja postrzegam to nie jako coś negatywnego, ale jako jak najbardziej pożądaną cechę. Zwłaszcza, że postrzegając matkę jako istotę wyjątkową, z podobnym szacunkiem odnoszą się też do innych przedstawicielek płci pięknej. Cieszy mnie, że mężczyzna potrafi odnosić się z należytym szacunkiem do kobiety, która dała mu życie, o ile to oddanie nie przyjmuje formy chorego nieudacznictwa i niemożności decydowania o własnym losie (nie wiem jak to zrobić, bo zawsze mama to robiła; zadecyduję później jak pogadam z mamą).  Na całe szczęście spotykam na swojej drodze mężczyzn pośrednich między zadufanym „samcem alfa” i  smutnym „nie-wiem-jak-to-zrobić”.

Rzecz o Polsce

„- Ostatnio latem było nawet 35 stopni – mówię.
– No co ty? W Polsce? Przecież tam jest zimno!”

Ciągle mnie to bawi, gdy niekiedy niektórym Włochom ciężko jest uwierzyć, że w Polsce latem temperatura może przekroczyć 22 stopnie, a zimą trudno o śnieg. Ci, którzy z kolei przynajmniej raz odwiedzili nasz kraj są nim zachwyceni i opowiadają mi o nim z entuzjazmem, a mi aż kręci się łezka w oku.

Jest tak zielono! Powiem Pani szczerze, że nie spodziewałem się, że w Polsce jest tak pięknie. Byłem z rodziną na wakacjach, zrobiliśmy sobie wycieczkę objazdową i wszyscy byliśmy zachwyceni waszymi krajobrazami! Jest tak czystko, tak zielono. To piękne, że tak dbacie o wasz kraj”, opowiadał mi kiedyś taksówkarz wiozący mnie na lotnisko, a ja czułam się dumna.

Po nieustających zachwytach nad polską przyrodą i architekturą starówek miast takich jak Kraków czy Wrocław, przychodzi czas na rozważania nad monetą.

„Polska to raj! Wszystko macie tam takie tanie!”

Prr, kolego. Zapominasz, że w Polsce zarabiamy w złotówkach. Niektórzy Włosi jeszcze lubią się zapomnieć i zachwycić „naszą tanią benzyną” i „naszym tanim życiem”, przeliczając ich włoską euro-wypłatę na polskie wakacje w złotówkach, gdzie siłą rzeczy, za prawie wszystko przyjdzie im zapłacić „4 razy taniej”.

Rzecz o Polkach

„- Jesteś z Polski? Niemożliwe.
– Dlaczego?
– Wydawało mi się, że polskie kobiety są blondynkami”

Przytoczona rozmowa może wydawać się nieco przesadzona, ale jest prawdziwa. Włoscy mężczyźni chętnie utożsamiają polską , słowiańską urodę z pięknymi niewiastami o włosach koloru blond i niebieskich oczach.  Wiadomo, ten typ urody jest dla nich „egzotyczny” i przez to pożądany, choć jak to określił kiedyś jeden z moich znajomych: „wiadomo, że podobają nam się blondynki, ale w gruncie rzeczy zakochujemy się w brunetkach”. 

Co natomiast z charakterem? Wiadomo, że w końcu najważniejsze w związku są inspirujące rozmowy z drugim człowiekiem. Jakie według Was krążą stereotypy na temat Polek? Jakie jesteśmy w oczach Włochów? Nie wiedząc czemu, spodziewałam się niezbyt pochlebnej opinii, natomiast to co usłyszałam dodało mi skrzydeł: „Mówi się, że polskie kobiety to wspaniałe kandydatki na żonę, doskonałe gospodynie domowe i zaradne i pracowite kobiety”.

Serce rośnie! 

***

Oczywiście wszystkie posty z serii Włoskie smaczki nie mają na celu obrażenia nikogo, ani powielania stereotypów. Jedynie w sposób zabawny staram się opisywać anegdoty z dnia codziennego, aby podważyć (albo potwierdzić oraz wyjaśnić) niektóre schematy myślowe i przybliżyć czytelnikom włoską rzeczywistość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *